Zignoruj ten koszmar w łazience. Kolejny brzydki uchodźca z pokolenia miłości, jakiś gimp, który nie mógł poradzić sobie z presją. Mój adwokat nigdy nie był w stanie zaakceptować pojęcia podejmowanego przez reformowanych nadużywających narkotyków, a szczególnie popularnych wśród osób próbnych-że możesz stać się znacznie wyżej bez narkotyków niż z nimi. I nie mam też.
(Ignore that nightmare in the bathroom. Just another ugly refugee from the Love Generation, some doom-struck gimp who couldn't handle the pressure. My attorney has never been able to accept the notion-often espoused by reformed drug abusers and especially popular among those on probation-that you can get a lot higher without drugs than with them. And neither have I, for that matter.)
Narrator odrzuca niepokojące spotkanie w łazience jako odzwierciedlenie utraconego pokolenia, podkreślając poczucie pogardy dla osób niezdolnych do poradzenia sobie z wyzwaniami życiowymi. Ten moment podkreśla chaos i surrealizm często przedstawiane w pracy Thompsona. Wydaje się, że przechwytuje wyobcowanie i porażkę kontrkultury z lat 60., przedstawionej przez postać walczącą z następstwem uzależnienia.
Adwokat narratora i oboje odrzucają pomysł, że naturalny wysoki poziom może przewyższyć doświadczenie zażywania narkotyków. Ten sceptycyzm wskazuje na szerszy komentarz na temat uroku i niebezpieczeństw związanych z używaniem substancji, ujawniając konflikt między poszukiwaniem oświecenia a trudną rzeczywistością uzależnienia. Ostatecznie sugeruje głęboką introspekcję dotyczącą leków eskapizmowych, kontrastując z otrzeźwiającą prawdą ich konsekwencji.